niedziela, 28 listopada 2010

26..Koniec? Czy może jednak dopiero początek?...

Hiroto siedział z głową opartą o łóżko, w ręku trzymał dłoń dziewczyny. W końcu po kilku dniach udało mu się zasnąć chociaż na chwilę. Był teraz nieco spokojniejszy chociaż nadal był kłębkiem nerwów i obaw. Do sali wszedł Shou wraz z Alex. Na dźwięk kroków Hiroto podskoczył po czym się wyprostował i przetarł oczy.
-Która godzina?-spytał zaspanym głosem
-8, byłeś tu całą noc?
-Wychodzi na to, że tak. Nie zostawię jej teraz samej.
-Byłem dziś w wytwórni w sprawie pracy dla tego bezdomnego.
-I co?
-Boją się, że już nie wrócimy. Więc stawiają warunki. Dość łagodne ale jednak.
-Jakie?
-Przyjmą go jeśli do końca roku nagramy singla chyba, że wrócimy
-Co im powiedziałeś?
-że wrócimy, a jeśli nie to nagramy im to.
-Nao wie?
-Wszyscy już wiedzą, tylko do Ciebie nie mogłem się dodzwonić.
-Wyłączyłem telefon.
-Dzień dobry- wszedł policjant
-Dzień dobry. Czy wiecie już kto to zrobił?
-Niestety nie, szukamy nadal dlatego na wszelki wypadek zostanie tu jeden z naszych ludzi.
Hiroto spojrzał na mundurowego z przerażeniem.
-Myślicie, że to nie koniec?
-Nie wiemy czego się spodziewać. Wracam właśnie z laboratorium i wiadomo już, że stoi za tym więcej niż jedna osoba.
-Skąd to wiecie? -Shou
-Patrząc na motyw musi być to kobieta ale ponieważ już wiadomo, że została zgwałcona wiemy, że brał w tym udział również jakiś mężczyzna. Ale czy na 2 osobach się kończy jeszcze nie wiemy. Nie potrafimy zrozumieć działań tych ludzi, rzadko się nam zdarza znaleźć żywą osobę bez żądania okupu.
-Ale szukacie ich prawda?
-Oczywiście robimy co możemy. Prędzej czy później ich złapiemy. A na razie zastosujemy wszelkie środki ostrożności. Muszę przyznać, że narobiliście jej wrogów. Do widzenia.
Wyszedł. Hiroto spojrzał na Suzue poczuł jak przeraźliwy ból przeszywa jego klatkę piersiową. Wiedział, że to tylko jego wina. Więc podjął już decyzję jak to piekło się skończy to odejdzie, wyjedzie gdzieś daleko i nigdy nie wróci.
-Hiroto jedz do domu-nakazała mu Alex
-Nie, zostanę..
-Jedz, my tu będziemy jak coś się będzie działo to zadzwonimy a ty musisz się trochę odświeżyć..
-Chyba masz rację. Wrócę niedługo.
Wyszedł, zostali sami.
-Myślisz, że nas słyszy?-Shou
-Nie wiem.
Siedzieli w milczeniu jakiś czas.
-Musisz coś zrobić-Alex
-Z czym?
-Z Hiroto
-Ale co?
-To Twój przyjaciel. Nie widzisz, że sobie z tym wszystkim nie radzi?
-Co mam zrobić? Jest w takiej samej sytuacji co ja.
-Nie zupełnie.
-Jak to?
-Tobie ktoś próbował odebrać siostrę, a jemu cały świat, a do tego uważa, że to jego wina.
-Ale przecież to nie jego wina..
-On uważa inaczej
-Skąd wiesz?
-To widać
-Ja nic takiego nie zauwazyłem
-Bo wy faceci nie widzicie pewnych rzeczy
Wrócił Hiroto więc musieli przerwać swoją rozmowę. Usiadł na ostatnim wolnym krześle. Raptem dźwięk aparatury był inny. Do sali wszedł lekarz z pielęgniarką.
-Proszę wezwać rodzinę.- Mężczyzna
-Co się dzieje?-Shou
-To koniec. jej serce już nie daje rady samo bić. Podtrzymamy ją przy życiu jeszcze trochę, żebyście mogli się z nią pożegnać.
Shou zadzwonił po ojca i resztę zespołu. Hiroto siedział ze schowaną twarzą w dłoniach. Żadne z nich nie potrafiło już powstrzymać łez. Po 20 minutach byli już wszyscy. A po kolejnych 10 wrócił lekarz.
-Czy są już wszyscy?
-Tak
-Ale ostrzegam, nie wiem jak z jej pamięcią, może nikogo nie poznać. Jesteście pewni, że tego chcecie?
-Tak
Podszedł ze strzykawką do łóżka. Wbiegł jakiś inny lekarz.
-Poczekaj. Przywieźli ofiarę wypadku i nadaję się na dawce.
-W takim razie przygotuj salę i zabieramy ją stąd.

2 komentarze:

  1. Ja Ci nie pozwolę uśmiercać Suzue :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam też pewną prośbę, niedługo wracam do bloga (musiałam poukładać pewne sprawy, hm *u*), ale blog jest tylko dla zaproszonych. Moje znajome, hm... Więc, jeśli będziesz chciała znaleźć się w gronie czytelników, pisz na klaudia.h.1997@gmail.com ; )

    OdpowiedzUsuń