Hiroto z Suzue leżeli jeszcze w łóżku, żadnemu nie chciało się wstawać.
-Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
-Ale co?
-No ten wyjazd do Włoch.
-Rozmawiałem z lekarzem i nie widzi przeszkód.
-Nie tylko o to mi chodzi.
-Nie martw się o resztę. Na prawdę jest im potrzebne oderwanie się od codzienności. Zmiana otoczenia na chwilę wszystkim dobrze zrobi. Tylko powiedz narty czy snowboard?
-Eee nic?
-Czyli snowboard.
-Ale...
-Spokojnie, nauczę Cię. No to wstawaj w takim razie trzeba iść na zakupy.
-Już dziś?
-A czemu nie? Każdy pretekst do zakupów jest dobry.
Tak więc po 3 godzinach znaleźli się w sklepie sportowym.
-To może zaczniemy od deski, a później wszystko dobierzemy do niej.
-Jak chcesz, ty tu rządzisz.
Stanęli przed ścianą pełną rożnych desek. Było tam z 200 najróżniejszych modeli i jeszcze więcej wzorów do wyboru.
-Która Ci się podoba?
-Minęło pół minuty. Nie byłam w stanie nawet zobaczyć wszystkich jeszcze.
-To może ta?- wziął do ręki jedną z tych ze swoją podobizną
-Żartujesz prawda?
-Czemu? Nie chciała byś takiej?
-Nie
-Czemu?
-Bo nie potrzebuję rzeczy z twoją podobizną jak te wszystkie wasze fanki. Wystarczy, że mam Ciebie. Wiesz oryginał jest lepszy od jakiś nie udanych podobizn.
-Wiesz, aż mam ochotę cię zabrać teraz do jakiegoś schowka na miotły.
-Hmm...mało romantyczne, musisz się powstrzymać.
-O tak wspaniale. Przysuńcie się do siebie. -jakiś napalony fotograf
Staną za nim wielki mężczyzna. Był to ten sam którego Hiroto przedstawiał Suzue jako ochroniarza.
-Chyba sobie nie życzą pana obecności tu więc proszę wyjść.- bardzo stanowczym tonem.
-Tak, tak już właśnie miałem wychodzić.
-Hiroto co on tu robi?
-Pilnuję Cię.
-Wiesz czasem brak mi na Ciebie słów.
-Ale wiesz, że Cię kocham? -zaprezentował jej wszystkie zęby
-Dobrze wiem Ty nadopiekuńczy wariacie.
Po jakiś 4 minutach.
-To chcę tamtą. -wskazała na czarną deskę z białymi kwiatami wiśni i czerwonymi japońskimi napisami.
-Jesteś pewna? Walnęli na niej jakiś fragment smutnego wiersza zupełnie bez sensu.
-Mi się podoba.
-No dobra. Więc będzie ta.
Podszedł do nich pracownik.
-Może w czymś pomóc?
-Tak. Po proszę wszystko do tej deski dla niej.
-Oczywiście już przynoszę.
I tak po godzinie wyszli ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami.
-Jak chcesz to wszystko zmieścić w tym maleństwie?
-Spokojnie nie będę musiał.
-Ja to wezmę- ochroniaż
-Zawieź to wszystko do moich rodziców i na dziś masz już wolne.
-Czy w góry też z nami leci?
-Nie. Ale tylko dlatego, że uzgodniliśmy, że nikt nie będzie wiedział gdzie lecimy.
Pojechali prosto do domu. Hiroto już w wejściu zaczął całować i rozbierać dziewczynę.
-Saga czemu nie odbierasz telefonu?- był to Tora który właśnie wszedł do domu przyjaciela
-Bo nie miałem ochoty gadać.
-Przestań pić z lustrem.
-Nie ma tu lustra.
-Więc przestań topić smutki w butelce.
-Kto jak to ale ty powinieneś to rozumieć.
-Rozumiem. Więc zrobię to co ty zrobiłeś wtedy.
-Nie mam ochoty iść.
-Ale i tak idziesz ze mną. Ubieraj się.
Po 5 minutowych negocjacjach Sagi które i tak nie przyniosły skutku ubrał się i wyszedł razem z Torą. Pojechali do clubu w którym kiedyś spędzali dużo czasu. usiedli przy barze i zamówili sobie po piwie.
-Człowieku nie możesz się tak dręczyć.
-Wiem. Ale zastanawiam się co ona może teraz robić.
-Na pewno jest z Hiroto więc raczej wolisz nie wiedzieć.
-Zapewne masz racje.
-Zobacz ile jest tu dziewczyn. Każde czeka tylko na to byś na nią spojrzał.
Saga rozejrzał się, faktycznie było i sporo.
-Nie ma żadnej wartej uwagi.
-A tamta? -wskazał na jedną z ładniejszych dziewczyn.
-gdyby miała nos tamtej, włosy tej przy oknie a uśmiech tamtej w roku to nawet niezła by była.
-To wygląda by jak Suzue. Weź się w garść. na prawdę jest tu dziś w czym wybierać. A ty możesz mieć każdą jaka tu jest. Wystarczy że na nią spojrzysz, uśmiechniesz się i tyle.
Tora wstał i poszedł na parkiet zostawiając kumpla z butelką. Jednak po chwili wrócił z 2 dziewczynami.
-To właśnie mój kolega. Może tobie uda się go trochę rozweselić.
Jedna z dziewczyn bez zastanowienia pociągnęła go na parkiet. Już po chwili zaczęła rozpinać mu koszulę i gładzić dłonią jego klatkę piersiową.
-Sorry nie jesteś w moim typie.
Saga zaczął kierować się w stronę drzwi. Biegł już za nim Tora.
-Zgłupiałeś? Była gotowa iść od razu z tobą do łóżka a ty wychodzisz?
-Nie mam ochoty.
-Dobra więc czas na inną terapię. Jedziemy do Ciebie i pijemy ile się da.
-Jak chcesz to wracaj do nich. Dam sobie sam radę.
-Nie ma mowy nie zostawię Cię samego.
Mimo nalegań Sagi by Tora został pojechali obaj do domu by rozpocząć najdłuższą noc w życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz