Suzue zeszła do kuchni już ubrana i pomalowana.
-Widzę, że księżniczka wstała w samą porę.- powitał ją Ryuto stawiając przed nią śniadanie
-Tylko nie księżniczka ja was nie prosiłam, żebyście skakali dookoła mnie.
-Dobra wyluzuj, jedź i wychodzimy.
Po 30 minutach byli już w nieco zaśmieconym samochodzie.
-No cóż nie jestem tak pedantyczny jak Saga - powiedział przerzucając kilka rzeczy na tylne siedzenie
-Da się zauważyć
-Gdyby jego samochód nie stał na lotnisku pojechalibyśmy nim. Musisz mi wybaczyć ale nie sądziłem, że będę woził kogoś innego i resztę mojego zespołu.
-Nie jest tak źle.
Po staniu w przeraźliwych korkach zaparkowali przed nie dużym budynkiem. Ryuto podszedł do kobiety z recepcji zapytać się gdzie mają iść. Suzue była pewna, że również próbował poderwać młodą recepcjonistkę która o dziwo nie ulegała jego urokowi.
-Musimy iść do końca korytarza
-My?
-No muszę przypilnować czy weszłaś.
Tak więc ruszyli korytarzem, aż do ostatnich drzwi.
-To ja tu zaczekam na Ciebie.
-A co TY pies stróżujący?
-Można tak powiedzieć
Dziewczyna zapukała po czym otworzyła drzwi.
-Witam. Proszę usiąść.
Usiadła na wskazanej kanapie przez kobietę w średnim wieku.
-No dobrze. To powiedz mi co było przyczyną Twojego wtargnięcia na życie. Rodzina? Chłopak? Jakieś inne problemy?
-I tak to pani nie interesuje.
-Chce Ci tylko pomóc
-Nie pomoże mi Pani. Nie naprawi Pani moich błędów, nie cofnie Pani czasu więc i tak mi Pani nie pomoże.
Wstała i trzasnęła za sobą drzwiami.
-Co tak agresywnie?
-To bez sensu
Ryuto roześmiał się tylko i poszedł za nią do samochodu.
Mniej więcej tak minęły 4 dni, najpierw od pękanie przymusu,później kilka godzin w cukierni, a wieczorami długie rozmowy dające jej wiele do myślenia. A aż 4 dni ponieważ zespół miał małe problemy na lotnisku ze swoim sprzętem. Jednak dziś mieli wrócić, a raczej już być w swoich domach. Suzue dziś pełna energii zbiegła na dół, w końcu dziś miała pozbyć się swojej ciągłej opieki i wrócić do siebie. Chociaż musiała przyznać, że mimo swoich charakterów które nie należały do łatwych zaczęli się dogadywać.
-Jeszcze go nie ma?
-Musimy jechać w pewne miejsce.
-Gdzie?
-Do szpitala
-Co się stało?
-Saga miał wypadek
-Co mu jest? Żyje?
-Wiem tylko, że skasował samochód i musimy jechać.
W pośpiechu ubrali się i pojechali.
-Czemu Ty się w ogóle nie przejmujesz to Twój brat.
-Uwierz przejmuję się ale również próbuję się skupić na drodze,
-A jak już nie będzie mógł więcej grać? A jeśli umrze? Co wtedy?
-Ej nie zakładaj najgorszego.
Weszli do środka, bez problemu znaleźli resztę zespołu. Wszyscy byli nieco zdziwieni zdenerwowaniem, a w ręcz przerażeniem Suzue.
-CO wy wszyscy tacy spokojni? Co z nim? Powiedzcie, że żyje.
Tora spojrzał pytająco na Ryuto.
-Czemu miał bym nie żyć? Mam tylko dwa szwy na łuku brwiowym.
Dziewczyna rzuciła mu się na szyję. Po jej policzkach spłynęło kilka łez szczęścia.
-Ej spokojnie udusisz mnie zaraz.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze, że nic Ci nie jest
Teraz już wszyscy skierowali wzrok na Ryuto który zaczął jedynie się śmiać z całej sytuacji.
-Ty idioto! Wiedziałeś o wszystkim, a powiedziałeś mi, że miał wypadek i jedyne co wiesz to to,że skasował samochód. -z każdym słowem uderzała go pięścią w klatkę piersiową
-Wiesz masz więcej siły niż przypuszczałem.
Saga podszedł do niej od tyłu i obiją ją odciągając lekko w swoją stronę.
-Spokojnie bo za chwilę zabijesz mi brata. Już wszystko dobrze nic mi nie jest.
Zgarnął włosy z jej szyj i delikatnie po niej całował jednocześnie rozkoszując się jej zapachem. Suzue zdziwiło nie co to zachowanie biorąc pod uwagę, że przed nimi stał Hiroto i nawet w najmniejszym stopniu mu to nie przeszkadzało,a nawet sprawiał wrażenie jakby zadowolonego.
-Wiesz to nawet słodkie, że się tak martwiłaś- szepnął jej do ucha tak by tylko ona to usłyszała.
-No dobra jedźmy już - Tora
-To jedźcie do mnie i zabierzcie ją ze sobą a Ryuto pojedzie ze mną i Shou w jeszcze jedno miejsce- basista
Bez jakiegokolwiek sprzeciwu wszyscy pojechali w wyznaczone im kierunki. Ryuto zaparkował przed tym samym budynkiem co parkował codziennie rano.
-Gdzie dokładnie mamy iść?
-Ostatnie drzwi po prawej. Ale właściwie po co wy tam?
-Nie wiem, chciała z nami pogadać czy coś.
Basista ruszył zaraz za wokalistą i weszli do gabinetu.
-Chciała Pani nas widzieć.
-Tak, tak usiądzie proszę.
-Więc o co chodzi?
-Myślę, że dalsze wizyty nie mają sensu i tak najdłużej ile wytrzymała to 15 minut. Nie jestem w stanie jej pomóc wy to musicie zrobić bo jedyne czego jestem pewna to, że jeśli czegoś nie zrobicie to się to powtórzy, aż w końcu będzie za późno.
-Ale co mamy zrobić?
-Rozmawiać z nią, wyznać prawdę. Obwinia się, że od kąt się pojawiła to rujnuje panu życie - zwróciła się do Shou- że bez niej było wam lepiej. Tak samo czuje się winna, że kocha pana - tym razem tyczyło się to Sagi- nic więcej nie mogę zrobić
-Dziękujemy i do widzenia.
Pojechali prosto do domu basisty gdzie czekali już wszyscy. Przy drzwiach stały już rzeczy Suzue.
-No na reszcie ile można na was czekać. - Matt
-Trochę nam zeszło- dołączyli do reszty
-Wiecie ciesze się, że wróciliście ale mógłby ktoś mnie odwieść do domu?
-Siostrzyczko wiesz, że Cię kocham prawda?
-Tak, chyba tak a co?
-No i dlatego nikt Cię nie zawiezie. Zostajesz tu jeszcze przez jakiś czas.
-Co ale czemu? Przecież tam będę miała Mata blisko.
-No właściwie to postanowiliśmy z Torą, że się do niego wprowadzam.
-Ale nie możesz decydować za Sagę.
-Myślę, że on nie ma nic przeciwko.
-A Ryuto? On też ma chyba coś do powiedzenia.
-Przyzwyczaiłem się już do Twojego towarzystwa.
-Jak bardzo nie chcesz to możesz jechać do mnie, razem z Alex nie mamy nic przeciwko ale myślę, że wolisz zostać tu.
-Mogę się dowiedzieć czemu jesteście przeciwko mnie?
-Bo Cię kochamy.
Saga przytulił ją do siebie co spowodowało lekki dreszcz na jej plecach. Delikatnie przesuną za podbródek jej twarz w stronę siebie tak by móc ją widzieć.
-A teraz proszę zrób coś dla mnie. Porozmawiaj z Hiroto a raczej go wysłuchaj. I proszę Cię nie bądź zła, nie denerwuj się. Myślę, że dzięki niemu to - musną jej usta- nie będzie chwilowe.
-Dobrze
-Hiroto...
Ten jakby czekał tylko na sygnał od basisty wstał i ruszył a za nim Suzue. Weszli do pokoju na drugim końcu domu tak by nikt im nie przeszkadzał. Dziewczyny nawet nie zaskoczył fakt, że nigdy wcześniej tu nie była a na środku stał stół do bilardu. Usiadła na fotelu a na przeciwko niej gitarzysta...
Nie mogę się doczekać co wyniknie z tej rozmowy. Miło że wreszcie wszystko się basiście zaczyna układać i Suzue będzie szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńno, ten, ładnie. ^^
OdpowiedzUsuńu mnie nowa. ^^